poniedziałek, 3 września 2012

Imagin I


Postanowiłam, że będę wstawiała tutaj, czasami, o ile będę miała jakiś pomysł, krótkie/długie imaginy, by całkowicie nie zaniedbać tego bloga.
Dziś moja wyobraźnia stworzyła coś takiego.
Podoba się? Komentuj. :) Dziękuję ! / Ada.



Dzień był jak zwykle słoneczny. Wiatr powiewał delikatnie, kołysząc nawet te najniższe krzaczki.  Połżółkłe liście dębu swobodnie opadały na ziemię. Londyn był tego dnia bardziej cichy niż kiedykolwiek. Usłyszałam dźwięk zegara, wybijającego godzinę dwunastą. Powoli ściągnęłam nogi z łóżka, na którym przed momentem odpoczywałam, czytając książkę i udałam się do ganku swojego domu, który był zwykłym budynkiem w centrum wielkego miasta, jednak dla mnie bardzo ważnym i cennym. Żadne inne miejsce nie miało w sobie więcej wspomnień, ani nie przeżyło podobnych sytuacji, nie wchłonęło tylu łez, nie wysłuchało takiej ilości krzyków i pisków. Może to tylko dom, ale dla mnie było to coś na podobieństwo azylu. Zamykałam się w nim i uciekałam od rzeczywistości, problemów. Wiadomo, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Ubrałam się w stary już, ciemno - zielony płaszczyk z dużymi, brązowymi  guzikami,
do tego czarne botki za kostkę. Głowę przykryłam czymś w stylu kremowego beretu.
Bladoróżowe, pomarszczone usta, maznęłam lekko szminką, by nie wystraszyć ludzi na ulicy, po drodze zabrałam jeszcze niebieską parasolkę z obdrapaną rączką i wyszłam na zewnątrz.
Zimny podmuch wiatru rozwiał mi krótkie kosmyki włosów. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam po trzech schodkach w dół. Udałam się do parku, z głową uniesioną ku górze, słuchając przy tym śpiewu ptaków, który był naprawdę różnorodny. Wybrałam ławkę pomalowaną na ciemny brąz z zielonymi dodatkami - mam na myśli metalowe części. Parasolkę odstawiłam na bok, założyłam ręce na podbrzuszu i zaczęłam przyglądać się bawiącym dzieciom. Wesoło podskakiwały, krzyczały na zmianę i rzucały się w wielkie, wcześniej zgrabione na bok, kupy liści. Niektóre z nich później płakały, bo były całe w błocie, a inne natomiast śmiały się w głos, dlatego, że ich kolega ubrudził sobie nowe ubranie. Uśmiechnęłam się do małej dziewczynki, która pomachała mi, pokazała piękne, białe, ale jeszcze nie wszystkie, zęby i pobiegła za swoją mamą, która poszła przodem, pchając wózek z młodszym dzieckiem. Zaczęłam rozmyślać o przemijającym czasie, o tym, że jeszcze niedawno to ja opiekowałam się swoją malutką córeczką, a teraz to już jej rola. Wspominałam lata gimnazjum, liceum, kiedy kochało się co tydzień w innym chłopaku. Co dwa dni miało się inne włosy, a codziennie zmieniało się swoich idoli muzycznych, czy książkowych. To był czas na popełnianie błędów, na zdobywanie i odkrywanie świata, na poszerzanie horyzontów, na poznawanie samego siebie. Nie powiem - większość swoich marzeń spełniłam, niektóre wcześniej, niektóre później, ale udało mi się je osiągnąć, pomimo wielu przeszkód jakie podkładano mi pod nogi. Kilka jednak zalega w starej szufladzie, na papierze, nieodhaczone. Mój czas już się kończy, ale kto powiedział, że człowiekowi dane jest mieć wszystko? Cieszę się, że wypełniłam swoją rolę jako matka, a teraz jako babcia, a niedługo możliwe prababcia. Zrobiłam co do mnie należało, a teraz? Pozostało mi czekać, aż przyjdzie mój czas i odstąpię miejsca innemu człowiekowi. Spojrzałam w prawą stronę. Ujrzałam starsze małżeństwo, idące pod rękę. Śmiali się i rozglądali dookoła. Skąd wiem, że byli mężem i żoną? Po pierwsze mieli obrączki, a po drugie ... to po prostu było widać. Wtedy usłyszałam czyjś głos, ale po lewej stronie, pytający mnie, czy może się dosiąść.
- Tak, proszę siadać - odpowiedziałam i przesunęłam się lekko w bok.
- Dziękuję - wymamrotał pod nosem.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale powstrzymał się, bo - tak mi się wydaje - nie był pewien, czy będę skora do rozmowy. W końcu zdobył się na odwagę i szepnął :
- Lubię tu przesiadywać.
- Ja również - odpowiedziałam i otarłam o siebie dłonie.
Zrobiło się trochę chłodno, więc wyciągnęłam z torebki skórzane rękawiczki w kolorze czarnym i nasunęłam na zmarznięte, sine palce.
- Jest tu bardzo przyjemnie i ... czasami nawet cicho - dodałam i uśmiechnęłam się.
Przekręciłam głowę w stronę mojego towarzysza, gdyż zaczął mówić, a to niekulturalne, by nie patrzyć podczas rozmowy na drugą osobę. Był to mężczyzna, gdzieś w moim wieku. Włosy miał ciemne, ale znaczną ich część stanowiły siwe pasma. Na nosie spoczywały okulary, ze złotymi oprawkami, a szkła były w kształcie prostokątów. Miał lekki zarost. Widać było, że dba o siebie i pomimo wieku, nadal zgala wąsy i brodę. Ubrany był w brązową grubszą kurtkę z kapturem i ciemne spodnie, natomiast na nogach miał buty za kostkę - jak na wspinaczkę górską. Przez około pięć - sześć minut, opowiadał o tym, że przychodzi tu, gdy ma złe dni, lub gdy po prostu chce odpocząć od rodziny, od hałasu, robionego przez wnuków, gdy przyjeżdżają na kilka dni.
- Skoro zaczęliśmy mówić już o właśnym życiu, nie wiem, czy mogę o to zapytać, ale, czy spełnił Pan wszystkie swoje marzenia? Wiem, to trochę dziwne, ale wszystkim zadaję to pytanie - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Nie ma sprawy, również miałem o to zapytać, ale Pani - odparł i mówił dalej. - Jako młodzieniec, miałem naprawdę dużo, dużo marzeń i przeróżnych celi, które chciałem osiągnąć za wszelką cenę. Ale wiadomo, nie zawsze się udawało, nie wszystko szło po mojej myśli. Ale jedno, największe pragnienie spełniłem. I dzięki niemu, byłem szczęśliwy przez resztę życia.
- Szczęściarz z Pana - dodałam i poprawiłam spadający beret.
- A Pani? - zapytał i uniósł brwi.
- Spełniłam kilka marzeń, ale kilka pozostało poza moim zasięgiem. I niestety już nigdy nie uda mi się ich osiągnąć. Ale cóż poradzić? Takie życie. Nie można mieć wszystkiego.
- Bardzo mądre słowa - pokiwał głową.
- Tak. Moja mama zawsze mi to mówiła, kiedy coś mi się nie udało. Zwłaszcza z chłopakami.
- Rozumiem, sam miałem nieraz dylemat, czy dziewczyna umawia się ze mną z powodu tego, że jestem sławny, czy dlatego, że naprawdę coś do mnie czuje - odparł i zaśmiał się. - Mnóstwo dziewczyn uganiało się za mną. To było ciężkie przeżycie, ale jednak ciekawe - dodał i poprawił okulary na nosie, po czym jedną rękę oparł o ławkę, a drugą położył wzdłuż ciała.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Naprawdę? - poruszyło mnie to. - Prawdopodobnie siedzę koło jakiejś legendy - pomyślałam i postanowiłam zapytać, ale mężczyzna wyprzedził mnie i sam odpowiedział na niezadane jeszcze pytanie.
- Nazywam się Harry Styles, byłem jednym z wokalistów zespołu One Direction, znanego na całym świecie w roku ...
- Rany Boskie - krzyknęłam i zatkałam dłonią buzię. Obudziła się we mnie nastolatka. Dziewczyna ubóstwiająca, popularnie nazywanego wtedy loczka ! - Byłam twoją wielką fanką ! - dodałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Widać było, że trochę go to zaskoczyło, ale ucieszył się.
- Serio? To pochwal się ... - zaczął, ale zapomniał, że nie zapytał mnie o imię.
- Jade - podpowiedziałam mu i podałam rękę, by się 'przywitać', co powinnyśmy byli zrobić na samym początku.
- Jade - dokończył. - No, jestem ciekawy.
- No nie wiem. Będziesz się śmiał.
- Nie będę, co masz do stracenia?
Zachowywaliśmy się jak para nastolatków, która dopiero się poznała i chciałaby wszystko o sobie wiedzieć. Naprawdę, poczułam się, jak gdybym miała około piętnastu, szesnastu lat.
- Z tego co pamiętam, to ... ja na serio zakochałam się w tobie. Wszyscy mi mówili, że to niemożliwe, by zakochać się w człowieku znanym mi tylko z gazet, czy telewizji, ale .. ja naprawdę czułam coś do tego ' niedostępnego dla mnie obiektu ', jak to mówiła moja dobra przyjaciółka Jessie. Uwielbiałam twój głos, twoje włosy, oczy, uśmiech, poczucie humoru. Przeróżne miny, które stroiłeś na dostępnych na internecie animacjach i filmikach. Ale z czasem ... zaczęłam uświadamiać sobie, że tak naprawdę nigdy się nie spotkamy. Że przecież będziesz musiał znaleźć sobie jakąś dziewczynę, z którą ułożysz sobie życie. Dodatkowo ja mieszkałam w Polsce, a ty w Londynie, więc to zupełnie inny kraj, inny język, inne religie, inne zwyczaje, inni ludzie. Wiedziałam, że niemożliwym jest, byś zakochał się we mnie, gdy zobaczysz mnie na przykład na koncercie, bo przecież widziałeś mnóstwo innych dziewczyn, twoich fanek i nie zakochiwałeś się w każdej po kolei, tylko dlatego, że była ładna, czy miła. Strasznie ciężko mi było przyzwyczaić się do faktu, że nigdy mnie nie przytulisz, nie porozmawiasz ze mną na osobności, nie dowiem się od ciebie niczego po za ' Hej, co u ciebie? U mnie fajnie, to pa ! ' , bo przecież tak głównie jest na spotkaniach po koncertach. Śniłam czasami, że gdzieś się przez przypadek spotykamy i rozmawiamy. To było straszne ! Ale tak czy inaczej. Wasz zespół towarzyszył mi przez długi okres czasu, zmieniliście lekko moje życie, oczywiście na dobre i ... wielokrotnie dziękowałam wam na tych portalach, nie pamiętam jak to się nazywało ... tłiter? Chyba tak. Pisałam tam mnóstwo wiadomości, ale pewnie ich nie zauważaliście, bo dostawaliście miliony innych - skończyłam i otarłam policzek.
Widać było, że zaciekawiła go ta historia i poruszyła jednocześnie. Uśmiechnął się, spojrzał na mnie i powiedział :
- To najwspanialsza historia, jaką słyszałem w całym moim życiu Jade. Naprawdę, strasznie mi przykro, że nie mogłem porozmawiać z tobą, czy cię przytulić. Ale uwierz mi, że ja, wraz z chłopakami, naprawdę chcieliśmy tego, ale to było wręcz niemożliwe. Przytulić każdą naszą fankę? To było naszym największym marzeniem. By z każdą porozmawiać, by każda mogła poczuć się wyjątkowo. Niektórym się to udało, a niektórym nie ...
- Ale one i tak wiedziały, że ich kochacie. Jak ja - odparłam i ponownie uśmiechnęłam się.
Zaczęło się robić coraz zimniej, do tego, jak to w jesieni, zaczął kropić delikatnie deszcz.
- Muszę niestety już wracać - odparł Harry i wstał z ławki.
- Ja także - powiedziałam i wsparłam się na parasolce. - Dziękuję za tak miłą rozmowę. Właśnie spełniłeś moje marzenie - dodałam, a w moich małych, zaczerwienionych oczach, pojawiły się ciepłe łzy.
Mężczyzna podszedł do mnie i przytulił mnie przyjacielsko.
- Pamiętaj, że kiedyś jeszcze się spotkamy - szepnął, uśmiechnął się i poprawił okulary. - Żegnaj Jade - odparł, wciąż wesoły, puścił do mnie oczko i z założonymi rękami z tyłu, zaczął iść w lewą stronę.
- Żegnaj Harry - odparłam i skręciłam w ścieżkę, prowadzącą do domu.

6 komentarzy:

  1. wow, ta Jade to taka Ty z przyszłości :)
    Przynajmniej takie odniosłam wrażenie jak to czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. Wcale nie mówię, że nie chciałabym, by taka sytuacja mi się przydarzyła. Aczkolwiek wolałabym spotkać Harrego wcześniej, zdecydowanie wcześniej :)

      Usuń
  2. Świetne, też mi się tak skojarzyło :) Bardzo nietypowy aczkolwiek przecudowny imagin ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, zajebiaszcze♥

    OdpowiedzUsuń
  4. DAWAJ DALEJ :****

    OdpowiedzUsuń
  5. Siema ,chciałam zaprosic cię na mojego nowego bloga ,mam nadzieję ,że ci się spodoba .Generalnie to sorry ,że spamuje ,ale mam nadzieje ,że mnie zrozumiesz ..Sama wiesz ,że początki są trudne ;d
    Tak czy inaczej ,zapraszam .
    http://together-and-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń