sobota, 27 października 2012

UWAGA !

Chciałam Was tylko poinformować, o ile w ogóle tu jeszcze ktokolwiek wchodzi, że stworzyłam nowego bloga z opowiadaniem.

SERDECZNIE WAS ZAPRASZAM ! - Ada. <3 ;*

http://thismemorableholidays.blogspot.com/

poniedziałek, 3 września 2012

Imagin I


Postanowiłam, że będę wstawiała tutaj, czasami, o ile będę miała jakiś pomysł, krótkie/długie imaginy, by całkowicie nie zaniedbać tego bloga.
Dziś moja wyobraźnia stworzyła coś takiego.
Podoba się? Komentuj. :) Dziękuję ! / Ada.



Dzień był jak zwykle słoneczny. Wiatr powiewał delikatnie, kołysząc nawet te najniższe krzaczki.  Połżółkłe liście dębu swobodnie opadały na ziemię. Londyn był tego dnia bardziej cichy niż kiedykolwiek. Usłyszałam dźwięk zegara, wybijającego godzinę dwunastą. Powoli ściągnęłam nogi z łóżka, na którym przed momentem odpoczywałam, czytając książkę i udałam się do ganku swojego domu, który był zwykłym budynkiem w centrum wielkego miasta, jednak dla mnie bardzo ważnym i cennym. Żadne inne miejsce nie miało w sobie więcej wspomnień, ani nie przeżyło podobnych sytuacji, nie wchłonęło tylu łez, nie wysłuchało takiej ilości krzyków i pisków. Może to tylko dom, ale dla mnie było to coś na podobieństwo azylu. Zamykałam się w nim i uciekałam od rzeczywistości, problemów. Wiadomo, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Ubrałam się w stary już, ciemno - zielony płaszczyk z dużymi, brązowymi  guzikami,
do tego czarne botki za kostkę. Głowę przykryłam czymś w stylu kremowego beretu.
Bladoróżowe, pomarszczone usta, maznęłam lekko szminką, by nie wystraszyć ludzi na ulicy, po drodze zabrałam jeszcze niebieską parasolkę z obdrapaną rączką i wyszłam na zewnątrz.
Zimny podmuch wiatru rozwiał mi krótkie kosmyki włosów. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam po trzech schodkach w dół. Udałam się do parku, z głową uniesioną ku górze, słuchając przy tym śpiewu ptaków, który był naprawdę różnorodny. Wybrałam ławkę pomalowaną na ciemny brąz z zielonymi dodatkami - mam na myśli metalowe części. Parasolkę odstawiłam na bok, założyłam ręce na podbrzuszu i zaczęłam przyglądać się bawiącym dzieciom. Wesoło podskakiwały, krzyczały na zmianę i rzucały się w wielkie, wcześniej zgrabione na bok, kupy liści. Niektóre z nich później płakały, bo były całe w błocie, a inne natomiast śmiały się w głos, dlatego, że ich kolega ubrudził sobie nowe ubranie. Uśmiechnęłam się do małej dziewczynki, która pomachała mi, pokazała piękne, białe, ale jeszcze nie wszystkie, zęby i pobiegła za swoją mamą, która poszła przodem, pchając wózek z młodszym dzieckiem. Zaczęłam rozmyślać o przemijającym czasie, o tym, że jeszcze niedawno to ja opiekowałam się swoją malutką córeczką, a teraz to już jej rola. Wspominałam lata gimnazjum, liceum, kiedy kochało się co tydzień w innym chłopaku. Co dwa dni miało się inne włosy, a codziennie zmieniało się swoich idoli muzycznych, czy książkowych. To był czas na popełnianie błędów, na zdobywanie i odkrywanie świata, na poszerzanie horyzontów, na poznawanie samego siebie. Nie powiem - większość swoich marzeń spełniłam, niektóre wcześniej, niektóre później, ale udało mi się je osiągnąć, pomimo wielu przeszkód jakie podkładano mi pod nogi. Kilka jednak zalega w starej szufladzie, na papierze, nieodhaczone. Mój czas już się kończy, ale kto powiedział, że człowiekowi dane jest mieć wszystko? Cieszę się, że wypełniłam swoją rolę jako matka, a teraz jako babcia, a niedługo możliwe prababcia. Zrobiłam co do mnie należało, a teraz? Pozostało mi czekać, aż przyjdzie mój czas i odstąpię miejsca innemu człowiekowi. Spojrzałam w prawą stronę. Ujrzałam starsze małżeństwo, idące pod rękę. Śmiali się i rozglądali dookoła. Skąd wiem, że byli mężem i żoną? Po pierwsze mieli obrączki, a po drugie ... to po prostu było widać. Wtedy usłyszałam czyjś głos, ale po lewej stronie, pytający mnie, czy może się dosiąść.
- Tak, proszę siadać - odpowiedziałam i przesunęłam się lekko w bok.
- Dziękuję - wymamrotał pod nosem.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale powstrzymał się, bo - tak mi się wydaje - nie był pewien, czy będę skora do rozmowy. W końcu zdobył się na odwagę i szepnął :
- Lubię tu przesiadywać.
- Ja również - odpowiedziałam i otarłam o siebie dłonie.
Zrobiło się trochę chłodno, więc wyciągnęłam z torebki skórzane rękawiczki w kolorze czarnym i nasunęłam na zmarznięte, sine palce.
- Jest tu bardzo przyjemnie i ... czasami nawet cicho - dodałam i uśmiechnęłam się.
Przekręciłam głowę w stronę mojego towarzysza, gdyż zaczął mówić, a to niekulturalne, by nie patrzyć podczas rozmowy na drugą osobę. Był to mężczyzna, gdzieś w moim wieku. Włosy miał ciemne, ale znaczną ich część stanowiły siwe pasma. Na nosie spoczywały okulary, ze złotymi oprawkami, a szkła były w kształcie prostokątów. Miał lekki zarost. Widać było, że dba o siebie i pomimo wieku, nadal zgala wąsy i brodę. Ubrany był w brązową grubszą kurtkę z kapturem i ciemne spodnie, natomiast na nogach miał buty za kostkę - jak na wspinaczkę górską. Przez około pięć - sześć minut, opowiadał o tym, że przychodzi tu, gdy ma złe dni, lub gdy po prostu chce odpocząć od rodziny, od hałasu, robionego przez wnuków, gdy przyjeżdżają na kilka dni.
- Skoro zaczęliśmy mówić już o właśnym życiu, nie wiem, czy mogę o to zapytać, ale, czy spełnił Pan wszystkie swoje marzenia? Wiem, to trochę dziwne, ale wszystkim zadaję to pytanie - powiedziałam i zaśmiałam się.
- Nie ma sprawy, również miałem o to zapytać, ale Pani - odparł i mówił dalej. - Jako młodzieniec, miałem naprawdę dużo, dużo marzeń i przeróżnych celi, które chciałem osiągnąć za wszelką cenę. Ale wiadomo, nie zawsze się udawało, nie wszystko szło po mojej myśli. Ale jedno, największe pragnienie spełniłem. I dzięki niemu, byłem szczęśliwy przez resztę życia.
- Szczęściarz z Pana - dodałam i poprawiłam spadający beret.
- A Pani? - zapytał i uniósł brwi.
- Spełniłam kilka marzeń, ale kilka pozostało poza moim zasięgiem. I niestety już nigdy nie uda mi się ich osiągnąć. Ale cóż poradzić? Takie życie. Nie można mieć wszystkiego.
- Bardzo mądre słowa - pokiwał głową.
- Tak. Moja mama zawsze mi to mówiła, kiedy coś mi się nie udało. Zwłaszcza z chłopakami.
- Rozumiem, sam miałem nieraz dylemat, czy dziewczyna umawia się ze mną z powodu tego, że jestem sławny, czy dlatego, że naprawdę coś do mnie czuje - odparł i zaśmiał się. - Mnóstwo dziewczyn uganiało się za mną. To było ciężkie przeżycie, ale jednak ciekawe - dodał i poprawił okulary na nosie, po czym jedną rękę oparł o ławkę, a drugą położył wzdłuż ciała.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Naprawdę? - poruszyło mnie to. - Prawdopodobnie siedzę koło jakiejś legendy - pomyślałam i postanowiłam zapytać, ale mężczyzna wyprzedził mnie i sam odpowiedział na niezadane jeszcze pytanie.
- Nazywam się Harry Styles, byłem jednym z wokalistów zespołu One Direction, znanego na całym świecie w roku ...
- Rany Boskie - krzyknęłam i zatkałam dłonią buzię. Obudziła się we mnie nastolatka. Dziewczyna ubóstwiająca, popularnie nazywanego wtedy loczka ! - Byłam twoją wielką fanką ! - dodałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Widać było, że trochę go to zaskoczyło, ale ucieszył się.
- Serio? To pochwal się ... - zaczął, ale zapomniał, że nie zapytał mnie o imię.
- Jade - podpowiedziałam mu i podałam rękę, by się 'przywitać', co powinnyśmy byli zrobić na samym początku.
- Jade - dokończył. - No, jestem ciekawy.
- No nie wiem. Będziesz się śmiał.
- Nie będę, co masz do stracenia?
Zachowywaliśmy się jak para nastolatków, która dopiero się poznała i chciałaby wszystko o sobie wiedzieć. Naprawdę, poczułam się, jak gdybym miała około piętnastu, szesnastu lat.
- Z tego co pamiętam, to ... ja na serio zakochałam się w tobie. Wszyscy mi mówili, że to niemożliwe, by zakochać się w człowieku znanym mi tylko z gazet, czy telewizji, ale .. ja naprawdę czułam coś do tego ' niedostępnego dla mnie obiektu ', jak to mówiła moja dobra przyjaciółka Jessie. Uwielbiałam twój głos, twoje włosy, oczy, uśmiech, poczucie humoru. Przeróżne miny, które stroiłeś na dostępnych na internecie animacjach i filmikach. Ale z czasem ... zaczęłam uświadamiać sobie, że tak naprawdę nigdy się nie spotkamy. Że przecież będziesz musiał znaleźć sobie jakąś dziewczynę, z którą ułożysz sobie życie. Dodatkowo ja mieszkałam w Polsce, a ty w Londynie, więc to zupełnie inny kraj, inny język, inne religie, inne zwyczaje, inni ludzie. Wiedziałam, że niemożliwym jest, byś zakochał się we mnie, gdy zobaczysz mnie na przykład na koncercie, bo przecież widziałeś mnóstwo innych dziewczyn, twoich fanek i nie zakochiwałeś się w każdej po kolei, tylko dlatego, że była ładna, czy miła. Strasznie ciężko mi było przyzwyczaić się do faktu, że nigdy mnie nie przytulisz, nie porozmawiasz ze mną na osobności, nie dowiem się od ciebie niczego po za ' Hej, co u ciebie? U mnie fajnie, to pa ! ' , bo przecież tak głównie jest na spotkaniach po koncertach. Śniłam czasami, że gdzieś się przez przypadek spotykamy i rozmawiamy. To było straszne ! Ale tak czy inaczej. Wasz zespół towarzyszył mi przez długi okres czasu, zmieniliście lekko moje życie, oczywiście na dobre i ... wielokrotnie dziękowałam wam na tych portalach, nie pamiętam jak to się nazywało ... tłiter? Chyba tak. Pisałam tam mnóstwo wiadomości, ale pewnie ich nie zauważaliście, bo dostawaliście miliony innych - skończyłam i otarłam policzek.
Widać było, że zaciekawiła go ta historia i poruszyła jednocześnie. Uśmiechnął się, spojrzał na mnie i powiedział :
- To najwspanialsza historia, jaką słyszałem w całym moim życiu Jade. Naprawdę, strasznie mi przykro, że nie mogłem porozmawiać z tobą, czy cię przytulić. Ale uwierz mi, że ja, wraz z chłopakami, naprawdę chcieliśmy tego, ale to było wręcz niemożliwe. Przytulić każdą naszą fankę? To było naszym największym marzeniem. By z każdą porozmawiać, by każda mogła poczuć się wyjątkowo. Niektórym się to udało, a niektórym nie ...
- Ale one i tak wiedziały, że ich kochacie. Jak ja - odparłam i ponownie uśmiechnęłam się.
Zaczęło się robić coraz zimniej, do tego, jak to w jesieni, zaczął kropić delikatnie deszcz.
- Muszę niestety już wracać - odparł Harry i wstał z ławki.
- Ja także - powiedziałam i wsparłam się na parasolce. - Dziękuję za tak miłą rozmowę. Właśnie spełniłeś moje marzenie - dodałam, a w moich małych, zaczerwienionych oczach, pojawiły się ciepłe łzy.
Mężczyzna podszedł do mnie i przytulił mnie przyjacielsko.
- Pamiętaj, że kiedyś jeszcze się spotkamy - szepnął, uśmiechnął się i poprawił okulary. - Żegnaj Jade - odparł, wciąż wesoły, puścił do mnie oczko i z założonymi rękami z tyłu, zaczął iść w lewą stronę.
- Żegnaj Harry - odparłam i skręciłam w ścieżkę, prowadzącą do domu.

piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział XXI




- Lena? - usłyszała. - Coś się stało? - zapytał lekko poddenerwowany.
- Ym , tak . Nie, to znaczy nie . Chodzi o to, że Darcy , to znaczy w sumie ja - nie mogła się wysłowić, zadzwoniła pod wpływem radości z pierwszego wypowiedzianego słowa córki i nawet nie wiedziała, czego właściwie chce. Żeby przyjechał i posłuchał jak mała go woła, czy żeby wrócił do niej i z nią zamieszkał, czy skłamać, że zadzwoniła przez przypadek. Próbowała wymyślić coś sensownego, ale na jej szczęście nic nie przychodziło jej do głowy.
- Ym ... Darcy przed chwilą wypowiedziała swoje pierwsze słowo - powiedziała w końcu i uśmiechnęła się do słuchawki. Trzęsła się.
- Naprawdę? - krzyknął, po czym jego entuzjazm opadł. - To .. to dobrze - odparł ciszej. - Ucałuj ją ode mnie.
Zacisnęła usta. Chciała wykrzyczeć, by wracał, bo za nim tęskni, zarówno ona jak i mała. Chciała powiedzieć mu wszystko, co leżało jej na sercu. Że go kocha i nie wyobraża sobie życia bez niego. Za pusto. Za cicho.
- M-może sam ją ucałujesz? - wymamrotała pod nosem.
- Dziękuję - odparł i rozłączył się.
Lena odłożyła komórkę, wzięła małą na ręce, wbiegła do domu, wsadziła ją do wielkiej kołyski z zabawkami i poleciała na górę zmienić dres na krótkie spodenki i ładną bluzkę.
Tak, tak. Zależało jej na nim. I to cholernie. Podczas szybkiego poprawiania makijażu stłukła  jeden flakonik perfum, przez co skaleczyła sobie nadgarstek.
- Szlag - syknęła i uniosła głowę do góry, gdyż usłyszała dzwonek do drzwi.
Założyła szybko baletki i zbiegła po schodach na dół.
Darcy siedziała w kołysce i śmiała się głośno.
- Tak , tak, kochanie, baaardzo śmieszne ! - spojrzała na małą i uśmiechnęła się do niej.
- Hej - wydukała, gdy wreszcie otworzyła Harremu.
- Heej - odpowiedział i wręczył jej czerwoną różę.
- Dzięki.
- Co Ci się stało? - zapytał i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie, nic, nic - odparła speszona i schowała rękę. - Potłukłam perfumy i skaleczyłam się.
Nagle jego oczy powiększyły się, a klatka piersiowa momentalnie urosła, gdyż wziął głęboki wdech. Spojrzał na Lenę pytająco, na co ona kiwnęła głową. Sama poszła do kuchni, znaleźć jakiś flakon. Odwróciła się w stronę salonu i zobaczyła jego, kucającego przy małej. W pewnym momencie podniósł się i wziął ją na ręce. Siedli na kanapie. Dotknął jej stópki. Później z uśmiechem na ustach położył Darcy na plecach i nachylił się nad nią, dając jej całusa w czoło. Wskazującym palcem delikatnie dotknął chudziutkich paluszków. Uśmiechnęła się, a on otarł policzek. Lenę zakuło serce. Zacisnęła wargi, by powstrzymać łzy. Nie udało jej się. Oczy zaszkliły się momentalnie. Wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo pokarała go tym, że nie mógł widzieć się z własną córką, przez cały rok. Zdecydowała, że to wystarczająco. Chciała mu wybaczyć. Wiedziała, że żałuje tego co zrobił. Pamiętała jego długi wywód w parku. Nie kłamał. Wtedy poczuła, że Harry, którego znała, z którym wybrała się na wycieczkę do Wenecji, z którym spędziła pamiętną noc, z którym była na zakupach, o którego tak długo walczyła. Harry, który samym uśmiechem poprawiał jej humor.
Wzięła głęboki wdech. Wypuściła powietrze i chwiejnym krokiem podeszła do sofy, na której bawił się z Darcy. Siadła koło nich i zaczęła wpatrywać się w jej śliczne, niebieskie oczka.
- Naprawdę jest podobna do ciebie - szepnął.
- Ale nos to ma twój - parsknęła śmiechem.
W tym samym momencie podnieśli głowę, a wzrok zatrzymał się, nawzajem, na ich twarzach. Wpatrywali się w siebie około dziesięciu sekund, po czym Lenie zrobiło się głupio i opuściła głowę.
- Przepraszam - mruknęła.
- Za co? - zapytał, a kąciki ust uniosły się.
- Za wszystko. Że zabrałam ci Twoją córkę. Że cię unikałam.
- Nie dziwię ci się Lena. Postąpiłaś właściwie.
Poczuła, że kanapa poruszyła się i wydawało jej się, że on zmienił pozycję, ale nie chcąc zbytnio się na niego gapić, wciąż patrzyła na małą Darcy i smerała ją palcem po główce.
Nagle poczuła ciepłe powietrze na karku. Serce zaczęło bić jak szalone.
- Kocham cię - usłyszała za sobą.
Poczuła delikatne muśnięcie w ucho, a następne na szyi.
Odwróciła się, natomiast Harry był tak blisko, że ich usta styknęły się od razu.
Oddali się przyjemności, nie zważając, że ich mała córeczka prawie spada z kanapy.
- Zostaniesz ze mną? Już na zawsze, na zawsze, na zawsze - powiedziała, patrząc się w zielone tęczówki.
- Na zawsze, na zawsze, na zawsze, na zawsze i tysiąc razy na zawsze, ale ... - odparł i pokazał na Darcy, która zajadała się swoją stopą. - Może najpierw ją uśpimy?
Lena roześmiała się i pocałowała go jeszcze raz, po czym odwróciła się i odniosła małą do kołyski. Dała jej butelkę, z wcześniej przygotowanym mlekiem. Po dziesięciu minutach usnęła. Harry uśmiechnął się zadziornie i zdjął marynarkę.
Lena pokiwała głową z niedowierzaniem i rzuciła mu się na szyję. Złapał ją od dołu, a ona założyła mu nogi na biodrach. Położyli się na kanapie i ... no całowali się, całowali !


Rok później Lena i Harry pobrali się i zamieszkali ze sobą, natomiast Niall i Annie zaręczyli się.  I WSZYSCY ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE ! :D


__________________
Szkoda, że takie historie to tylko w opowiadaniach lub filmach :C


No więc, więcej już pisać ( w tym opowiadaniu ) nie będę, do definitywnie zakończyłam właśnie wszystko TYM ROZDZIAŁEM. Wiem, że banalny, wiem, że pospolity, prosty, ale naprawdę nie miałam pomysłu na nic innego, zresztą .. chciałam, żeby tak się stało. Po co mieli sobie komplikować dodatkowo, skoro wiedzieli, że się kochają? No to Harry wziął sprawy w swoje ręce i mamy małżeństwo ! ; D
Wiem, że może trochę za młodzi, ale cóż poradzić?! ;3


Jeszcze raz DZIĘKUJĘ WAM BARDZO za całe wsparcie jakie mi dawaliście, za te komentarze, 3 000 wyświetleń, nawet powyżej 3 000 i życzę wam miłego (wiem, że trudno o to, ale jednak .. ) roku szkolnego i mam nadzieję, że niedługo z powrotem się usłyszymy/zobaczymy/przeczytamy (?)



KOCHAM WAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAS ! *,* 
ADA.

środa, 29 sierpnia 2012

Chcecie? :>


wiesz co robić ;D


Zacznijmy od tego, że poryczałam się, jak przeczytałam wszystkie wasze komentarze pod moim ostatnim rozdziałem. Naprawdę, takie słowa wiele dla mnie znaczą, nawet nie wiecie. Nie spodziewałam się, że to opowiadanie tak wam przypadnie do gustu, zwłaszcza, że myślałam, że oprócz kilku moich koleżanek, nikt tu nie zagląda. A tu się okazuje, że jednak zagląda, bo mam już ponad 3000 wyświetleń, a rano było 2600 ! 400 odwiedzin w ... 12 godzin?
Zrobiliście dla mnie bardzo dużo, komentując i czytając moje wypociny, więc ja zrobię teraz coś dla WAS.

Prosicie mnie o dokończenie? Tak właściwie, to ja już dokończyłam i chciałam, żeby historia Leny i Harrego tak się skończyła, a Wy mogli sobie samemu wymyślić dalsze ich życie itp. Ale skoro mnie tak prosicie, to ... NAPISZĘ jeszcze jeden rozdział, w którym przedstawię co wydarzyło się po telefonie Leny.



Postaram się dodać go jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego.
To będzie dla mnie wyzwanie, bo prawie w ogóle nie siedzę w domu, bo mam w planach ogniska, imprezy i tego typu rzeczy, ale ..
DLA WAS WSZYSTKO ! <3


Ada. xoxo

ROZDZIAŁ OSTATNI XX


*Rok i dwa miesiące później*

Totalna zmiana wyglądu się opłaciła. Od roku mieszkania w Londynie nikt jej nie rozpoznawał. Nawet gdy podawała swoje imię i nazwisko. Ludzie po prostu zapomnieli, że była kiedyś związana z jednym z członków popularnego zespołu One Direction. No. Byli popularni. Teraz zaczęli coraz bardziej spadać. W końcu sława przemija. Oni nie dawali za wygraną, ale po prostu przejedli się już wszystkim ludziom, a na rynek wchodziły nowe gwiazdy. Taka kolej rzeczy. Ale to nie było już zmartwienie Leny. Szła zadowolona ulicą, popychając duży, czerwono - szary, głęboki wózek, z poprzywieszanymi na 'daszku' kolorowymi zabawkami. Darcy miała już rok i dwa miesiące. Dziewczyna znalazła sobie pracę w Lodnynie, jako stylistka. Póki co, była tylko pomocą, ale wierzyła, że z czasem, stanie się sławną projektantką. Taki był jej cel. Ubrana w : http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=57450219 spacerowała sobie Oxford Street. Po chwili namysłu uznała, że podskoczy na chwilę do Starbucksa i kupi kawę, a następnie przejdzie się z małą do parku i wygrzeje się w słońcu. Potrzebowała odpoczynku.
Wjechała wózkiem do kawiarni i stanęła przy kasie. Zamówiła sobie waniliowe frappe z posypką czekoladową, zapłaciła, a następnie poszła w zamierzone miejsce. Rozłożyła kocyk na zielonej trawie, wyjęła małą z wózka i połozyła koło siebie. Machała jej grzechotką nad nosem co sprawiło, że Darcy zaczęła się uśmiechać. Lena prawie się popłakała, gdyż dopiero niedawno zaczęła doceniać, że pojawienie się małej w jej życiu to wcale nie złe zrządzenie losu, a raczej sprawdzian od nieba, czy poradzi sobie z takim obowiązkiem. Jak z tym dała radę, to wiedziała, że dalej będzie już tylko lepiej i łatwiej. Zamknęła oczy i wsłuchała się w śpiew ptaków. Co chwilę Darcy szturchała ją małą nóżką w brzuch. Śmiała się. Z zamyślenia i ciszy wyrwał ją męski głos. Otworzyła oczy i podniosła się na łokciach. A wtedy przed sobą ujrzała jego. Wciąż miał na głowie te same loki, co dwa lata temu, kiedy ostatni raz go widziała. Nie zmienił się nic, a nic. No może oprócz tego delikatnego zarostu na twarzy, który doskonale mu pasował. Ubrany był w białą koszulkę na ramiączkach i szare rurki. Na nogach jak zwykle gościły białe conversy. Wystraszyła się i błagała, by to był sen. Uszczypnęła się. Nie. Nadal kucał przy jej kocu. 
"Szlag!" - pomyślała i spojrzała na gryzącą własną rękę Darcy.
- Cześć - powtórzył i uśmiechnął się. 
Nie chciała tego uczucia, ale przyszło samo z siebie. Serce biło jej szybko i wydawało jej się, że zaraz wyskoczy i przytuli Harrego. Skrycie, cieszyła się, że go widzi, ale wtedy przypomniała sobie, co jej zrobił i radość minęła momentalnie. Nie odpowiedziała.
- Śliczna - szepnął i załamał mu się głos. Przejechał opuszkiem palca, po delikatnym policzku małej. - Jak ma na imię? - zapytał wciąż nie spuszczając z niej wzroku. W oczach miał świeczki.
Lena zdziwiła się, że o to pyta.
- Darcy - oparła cicho i odwróciła głowę w drugą stronę, by nie widział jej zaciśniętych warg.
Zaśmiał się. 
- Cieszę się, że choć cząstka mnie będzie z nią. Jest taka podobna do ciebie...
- A co cię tak w ogóle to obchodzi co? - powiedziała w końcu. Miała dość tego, że przyszedł tu i zachowuje się, jakby nic się nie stało. - Teraz sobie o nas przypomniałeś? - zapytała z pretensjami. 
Westchnął.
- Ja nigdy o was nie zapomniałem - odpowiedział, ale wciąż wpatrywał się w małą dziewczynkę, która teraz przerzuciła się na jedzenie własnej stopy.
- Pff - mruknęła pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Jak możesz tak bezczelnie kłamać?! 
- Ja nie kłamię Lena. Kocham Cię. Kocham ją.
- Na to już trochę za późno wiesz? Nie było cię kiedy byłeś mi najbardziej potrzebny. Kiedy potrzebowałam najwięcej wsparcia i pomocy. Nie było cię. 
- Wiem i strasznie cię za to przepraszam. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale proszę, daj mi drugą szansę ! 
- Żartujesz?! Ja już ... całkowicie o tobie zapomniałam - skłamała. - Nauczyłam się żyć bez ciebie. Nie chcę tego zmieniać.
Patrzył na nią błagalnym wzrokiem. Wiedział, że nie ma szans.
- Nie dziwię ci się. Jestem skończonym skurwielem i nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Na was - spojrzał na Darcy. - Ale chciałem ci tylko powiedzieć, że ktoś kto powiedział, że docenia się coś, dopiero wtedy kiedy się to straci, miał cholerną rację. Tylko dlaczego nie uświadomiłem sobie tego wcześniej? Kiedy mogłem to wszystko odwrócić? Wiem, że cię zawiodłem. Nie dziwię ci się, że tak się zachowałaś. Nie było mnie przy tobie, tak. Uciekłem. Miałaś rację wtedy w moim mieszkaniu. Stchórzyłem. Zachowałem się jak dzieciak. Nie postawiłem czoła swoim lękom. Ty to zrobiłaś. Urodziłaś nasze dziecko, zajęłaś się nim, znalazłaś pracę. Dało się? Dało. To właśnie czyni cię wyjątkową i silną. I za to cię kocham. Pokazałaś wszystkim, że da się wybić od dna. Kompletnego dna. Każda inna dziewczyna w twoim wieku załamałaby się, ale ty dałaś radę. Dałaś, dajesz i dasz radę. Nawet beze mnie - mówił. Nie obchodziło go to czy ona go słucha, miał taką nadzieję, ale jeżeli nawet nie, wiedział przynajmniej, że próbował. Natomiast Lena wsłuchiwała się w każde jego słowo. Wbrew jego oczekiwaniom. Siłą przekonywała samą siebie, że nie może mu wybaczyć. Nie może. - Życzę ci szczęścia Lena. Żebyś znalazła sobie kogoś, kto na ciebie zasługuje. I na Darcy. A ja popełniłem największy błąd w moim życiu. Wybrałem karierę, która i tak przeminie, zamiast rodzinę, szczęście i miłość, która trwa wieczność. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, bo chcę żebyś wiedziała, że będę żałował tego przez wszystkie dni. I każda minuta mojego dalszego życia będzie obfita w ból i cierpienie za to, co ci zrobiłem. Wiem to i kompletnie zgadzam się z tym. I chcę żebyś wiedziała, że zawsze będę cię kochał 
i zawsze będę do twojej dyspozycji. Jeżeli będziesz tylko czegoś potrzebowała - zadzwoń. Wiem, że nie chcesz mnie znać. Rozumiem to. Nie będę ci się więcej naprzykrzał.
Spojrzał na nią. Płakała, ale odwróciła się od niego, by nie widział. 
- Nie płacz. Już nie musisz. Odchodzę i więcej nie będę ci przeszkadzał. Nie uronisz więcej łzy przeze mnie. Obiecuję ci. Nigdy więcej. Przepraszam i dziękuję ci za wszystkie słowa, chwile spędzone razem. Zaopiekuj się proszę naszą córką. Wierzę, że u ciebie będzie bezpieczna. 
U nikogo nie będzie jej lepiej. Żegnaj Lena. Kocham Cię - ostatnie dwa słowa wyszeptał i rozpłakał się. Wstał z trawy i odszedł. Dziewczyna cała się trzęsła. Otarła policzki i spojrzała na Darcy.
- Boże, jak ja go kocham - powiedziała i przytuliła się do niej, nie przestając płakać.

*2 tygodnie później*
- Zrobimy zupkę? Zrobimy? - pytała Darcy, chodząc po kuchni. - No pewnie, że zrobimy - dodała i uśmiechnęła się. Wciąż myślała o Harrym. Chciała do niego zadzwonić, ale nie była pewna czy jest mu w stanie wybaczyć to wszystko. Za dużo nacierpiała się z jego powodu i bała się, żeby nie popełnić znowu tego samego błędu. Z drugiej strony jednak pragnęła, by jej dziecko miało ojca i wychowywało się w normalnej rodzinie. Zdecydowała, że jeszcze poczeka. Wzięła małą na ręce i wyszła na taras. Położyła ją w leżaczku i dała telefon do zabawy. Sama natomiast usiadła na fioletowej pufie, którą dostała od chłopaków na pamiątkę ze studia i włączyła muzykę. Zamknęła oczy i wzięło ją na wspomnienia.
- Wiesz, że Harry ... to znaczy ... Twój tata - dodała i uśmiechnęła się do siebie. - Zawsze marzył o córce i mówił mi, że śpiewałby jej do snu ... - rozmarzyła się. - Może kiedyś dojdę z twoim tatą do porozumienia wiesz? ... Może...
- Ta - ta .
Otworzyła szeroko oczy i zerwała się na równe nogi.
- Co powiedziałaś?! 
- Ta - ta, ta - ta, ta - ta . 


W jej oczach pojawiły się łzy.
- To twoje pierwsze słowo - pisnęła i kucnęła przy niej.
Darcy uśmiechnęła się szeroko, pokazując swoje białe dziąsła. ( tak białe, bo przebijały się jej już pierwsze zęby). Lena rozejrzała się po ogrodzie, westchnęła i zapytała małej:
- Mam zadzwonić?
Po czym wzięła telefon, wyszukała kontakty, zjechała na literkę ' H ' i nacisnęła zieloną słuchawkę.

_______________________________
A więc to ostatni rozdział tego opowiadania.
Z niespodzianki dupa, więc podziękuję Wam pisemnie.
BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, ALE TO BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, CHCĘ ŻEBYŚCIE DOBRZE WIEDZIELI, ŻE BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, ZA PRAWIE 2,600 ODWIEDZIN MOJEGO BLOGA, ZA OPINIE, ZA ŁZY(bo były), ZA SŁOWA OTUCHY I ZA TO, ŻE PO PROSTU BYLIŚCIE ZE MNĄ I TWORZYLIŚCIE ZE MNĄ TAKĄ ' RODZINĘ TEGO OPOWIADANIA'.

Historia Leny, Harrego i Darcy skończyła się, ale to nie znaczy, że już nigdy się nie spotkamy. Mam w planach kolejne opowiadanie, ale jak wiecie zaczyna się szkoła i po prostu nie wiem czy dam radę pisać, ale gdyby coś, to dam znać. No. A. I To, że ja odchodzę, nie znaczy, że nie będę odwiedzała WASZYCH blogów, bo BĘDĘ.

KOCHAM WAS, CAŁUJĘ WAS GORĄCO I JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ ! < 33
Ada. ; ***







wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział XIX , cz. II




Włącz piosenkę ! :)Dziękuję ! ;**

*osiem miesięcy później*

Lena leżała w pokrytej białą farbą sali. Gdzieniegdzie wisiały obrazki z Kubusiem Puchatkiem i Prosiaczkiem. Koło metalowego łóżka z kremową pościelą w seledynowe kropki, stała mała szafeczka, a na niej karta pacjenta. Znajdowała się w sali poporodowej. Tak. Już było po wszystkim. Po siedmiogodzinnym porodzie, z jej łona wyszła śliczna, ważąca trzy i pół kilo dziewczynka. Radość Leny w tamtym momencie była nie do opisania. Nigdy się tak nie czuła. Wiedziała, że to jej dziecko i ... nigdy go nie odda. Po rozmowie z rodzicami, doszła do wniosku, że weźmie na siebie tę odpowiedzialność i choć będzie cholernie ciężko, wychowa ją jak najlepiej może. Trzeciego dnia po porodzie odwiedzily ją Eleanor i Danielle.
- Booże ! Jaka śliczna ! Jaka cudna !
- Jaka malutka ! O jejuu ! - zachwycały się na zmianę.
- Jak ma na imię? - zapytała w końcu Dan.
Lena zastanowiła się chwilę.
- Darcy - odparła i uśmiechnęła się szeroko.
Dziewczyny spojrzały na nią dziwnie.
- Co? - zapytała i zmarszczyła czoło.
- Ciągle o nim myślisz.
- O kim?
- O Harrym.
- Dlaczego tak sądzicie?
- Nazwałaś swoją ... waszą córkę, tak jak on zawsze marzył - wyjaśniła jej Eleanor i uśmiechnęła się delikatnie, dotykając paluszków nowo narodzonej dziewczynki.
Lena speszyła się. Imię pojawiło się w jej głowie od razu kiedy ją zobaczyła, ale nie wiedziała skąd. Teraz przypomniała sobie moment w gondoli, w którym zwierzali się sobie z planów na przyszłość. Powiedział jej wtedy, że gdyby urodziła mu się córka, nazwałby ją ' Darcy ' . Ona miała w planach ' Mię ' , ale ' Darcy ' też jej się podobało. Wtedy Harry zaśmiał się i powiedział, że najwyżej będą dwie - Darcy i Mia. Myśląc o tym, Lena zapomniała się na chwilę i uśmiechnęła. Eleanor spojrzała na Danelle znacząco, po czym zachichotały.
- Nie - przerwała im. - Minęło już dużo czasu. Muszę o nim zapomnieć.
- Dzwonił? - zapytała dziewczyna Liama.
- Ta, na początku. Później chyba zrozumiał, że nie ma sensu, bo nie chcę mieć z nim nic wspólnego. A jak płyta? Wydali? Nie wydali? - zapytała, udając zaciekawienie. - W końcu przez to musiałam wyjechać.
Dziewczyny zastanowiły się przez chwilę, po czym postanowiły, że nie będą jej kłamać, bo to nie miałoby sensu.
- Tak. Jest w sprzedaży od tygodnia, a już zdobyła platynę w UK i USA. Niedługo też w Polsce.
- Cieszę się - odparła świeżo upieczona mama i uśmiechnęła się sztucznie.
- Może chociaż napisz do niego, że urodziłaś? Na pewno go to ucieszy - zaproponowała Eleanor.
- Serio? Wątpię - wymamrotała pod nosem i uniosła delikatnie Darcy, gdyż zaczęła głośno płakać. - Chyba pora karmienia - odparła i westchnęła. - Witajcie nieprzespane noce - uśmiechnęła się. Tak naprawdę cieszyła się z tego, że ma małą dziewczynkę. Przestała przejmować się tym, że nie ma ojca i postanowiła, że da jej wszystko najlepsze, by wynagrodzić jej brak drugiego rodzica. Pocałowała ją w czółko i przystawiła do piersi.
Przyjaciółki wpatrywały się w małą i szeptały coś do siebie. Resztę wizyty spędziły na obgadywaniu różnych sławnych gwiazd i zgadywaniu, co Darcy odziedziczy po Lenie.
- Ooo, na pewno świetny styl i umiejętność dobierania do siebie ciuchów - odparła całkiem poważnie Eleanor. - Moja córka się będzie u niej szkolić.
- A coś planujecie z Louisem? - zapytała Lena i uniosła brwi do góry jak to zwykle miała w zwyczaju, kiedy coś podejrzewała, bądź po prostu chciała sobie zażartować.
- A co?! - odparła, odpowiednio akcentując słowa Calder. - Myślę, że na to już czas. Starzejemy się !
Zaśmiały się głośno.
- No, a ty i Liam? - dziewczyna zwróciła się do Danielle, kołysając w rękach córeczkę.
Uśmiechnęła się wesoło.
- Kto wie? Rozmawialiśmy już o tym, ale myślę, że jeszcze nie pora na to. Wiesz, nasze kariery dopiero się rozkręcają i w sumie to chyba wolimy się nie spieszyć. Ale ty za to córeczkę masz udaną ! Daję słowo. Będę kupowała jej takie śliczne sukieneczki - obiecywała.
- A ja bucikii ! Aaaah ! - dodała od siebie zachwycona Eleanor.
- Dziękuję Wam, że jesteście, naprawdę. Moje siostry - powiedziała głośno i przytuliła je mocno. Natomiast Darcy wyraziła swoją radość głośnym ziewnięciem, na co przyjaciółki wybuchły śmiechem.
          Przez kolejne dwa dni, kiedy Lena zmuszona była leżeć w szpitalu, przez konieczność wykonania różnych badań Darcy, odwiedzili ją wszyscy członkowie zespołu One Direction. No oczywiście bez Harrego. Niall błagał Lenę, by wróciła do Londynu, bo wtedy będą mieli większe szanse na odwiedzanie małej. Powiedziała, że się zastanowi, ale tak naprawdę miała to w planach. Nie było to złe rozwiązanie, bo w sumie wszystko by ułatwiło.
El i Danielle miałyby bliżej, by być idealnymi ciotkami, a chłopcy, by być idealnymi wujkami. Jedyną rzeczą jakiej się obawiała to to, że może gdzieś, kiedyś spotkać Harrego. Ale po dłuższym przemyśleniu doszła do wniosku, że musiałaby mieć naprawdę wielkiego pecha, gdyby na siebie wpadli, bo przecież to miasto jest ogromne. Zdecydowała więc, że jak tylko będzie mogła wychodzić z małą na dwór, to wróci z powrotem do Londynu. Została jeszcze tylko kwestia wyglądu, gdyż media mogłyby się do niej przyczepić i zadawać niepotrzebne pytania, przez co wszystko wyszłoby na jaw i zaczęłaby się głupia szopka, której tak naprawdę nikt nie chciał. Zmieniła więc kolor włosów z ciemnego blondu, na coś w tym stylu:
http://gossipgirl.alloyentertainment.com/files/2012/01/demi-lovakjkto-feb-2012-seventeen-01.jpg i zrobiła prostą grzywkę. Musiała się zmienić, by nie zwracać na siebie uwagi paparazzich. Po prostu - zacząć wszystko od nowa.

__________________
Z przykrością stwierdzam, iż jest to ostatni rozdział ...



ŻARCIK. : D

Z przykrością stwierdzam, iż jest to PRZEDostatni rozdział ...
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Rozdział XX pojawi się jutro z rana z dodatkową niespodzianką ode mnie .
KOCHAM WAS ! *.*

Rozdział XIX cz. I


Wszyscy oprócz Paula opuścili apartament nie wiedząc dlaczego impreza tak szybko się skończyła. Cała trójka siedziała teraz na kanapie i obmyślała plan. No. Przynajmniej Lena, bo Harry chyba był za bardzo zagubiony, natomiast Paul na nich krzyczał.
- Jak mogliście się nie zabezpieczyć ?!
- Zrobiliśmy to ! - odpowiedział w końcu Harry. - Ale jak widać, to nie zawsze działa.
- Tak, nie zawsze działa i akurat wam musiało się to przytrafić ! Co wam w ogóle wpadło do głowy?! Jesteście za młodzi na dziecko.
- Kochamy się - odparła cicho Lena.
- Tak? Kochacie się? To teraz sobie będziecie musieli poradzić z dzieckiem. Albo nie. Nie będziecie musieli.
- Nie usunę - wyprzedziła jego wypowiedź dziewczyna i zagryzła zęby.
- Nie o to mi chodzi. Nie powiemu nikomu, że do tego doszło. Nikt się nie dowie. Wyjedziesz do Cambridge - zwrócił się do dziewczyny. - I zrobisz z dzieckiem co chcesz.
Otworzyła szeroko oczy.
- Nie rozmumiem - powiedziała i zmarszczyła czoło. Nie chciała uwierzyć w to co właśnie powiedział Paul. Człowiek, po którym nigdy by się nie spodziewała takich słów. - Mam się rozstać z Harrym i wyjechać?
Pokiwał twierdząco głową. Spojrzała ze świeczkami w oczach na chłopaka, ale ten dalej wpatrywał się w podłogę i nic nie mówił. Uznała, że musi bronić się sama.
- Ale dlaczego?
- Nie rozumiesz? Tu chodzi o jego karierę. I chłopaków. Dopiero się wybili. Wiesz jak taki skandal z dzieckiem i to jeszcze nieplanowanym wpłynąłby na jego życie i to co zdobył dotychczas? Antyfani zjedliby go żywcem - tłumaczył jej, chodząc po pokoju.
- Więc kariera jest ważniejsza niż dziecko, tak?
Nie odpowiedział, ale Lena znała dobrze jego zdanie na ten temat.
- Mogę ci zapłacić, żebyś siedziała cicho, ale jednocześnie miała pieniądze na wychowanie twojego dziecka - powiedział i wyjął portfel?
- Co ty do cholery?! Żartujesz sobie, prawda?! - wstała z kanapy i znów błagalnym wzrokiem spojrzała na loczka. - HARRY ! - wrzasnęła. - Powiedz coś!
Ten tylko pokręcił głową. Łzy płynęły jej po policzkach.
- Harry - powiedziała cicho, słabszym głosem. - Pomóż mi, proszę ! Nie zostawiaj mnie z tym wszystkim samej. To nasze dziecko. Oddamy je, ale nie zostawiaj mnie teraz na lodzie, błagam cię, potrzebuję cię.
Podniósł głowę. Oczy miał czerwone od łez. Pociągnął nosem. Wstał i podszedł do niej. Złapał ją za rękę i pocałował.
- Przepraszam - pisnął i pobiegł do łazienki.
- Jesteś zwykłym tchórzem ! Tchórzem ! - krzyczała przez łzy. - Zadowolony? - zwróciła się do Paula.
- Słuchaj, nie miej mi tego za złe Lena. Musimy pomyśleć o obydwóch stronach kochanie. Urodzisz, oddasz dziecko, wrócisz do niego. Pomyśl o nim, o jego życiu.
- A moje to się już nie liczy tak?
- Ty już swoje przegrałaś. Teraz toczy się walka o jego - podsumował i wyszedł.
Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. A najbardziej dobiło ją to, że Harry nie chciał jej pomóc i postąpił jak wszyscy faceci w tych tanich komediach. Uciekł, zostawiając ją na pastwę losu.

***
Wróciła do domu i od razu zadzwoniła do Danielle i Eleanor.
- Mówiłam?! Mówiłam?! Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam - płakała do telefonu.
Dziewczyny poprosiły ją, by sie uspokoiła i obiecały, że będą u niej za kilka minut.
Rozłączyła się i z nerwów rzuciła telefonem o ścianę. Padła na kanapę i zaczęła rzewnie płakać. Można by nawet określić to jako ' ryczenie '. Tak, ryczała jak małe dziecko.
Przyjaciółki faktycznie, tak jak mówiły, zjawiły się kilka minut później.
Dobiegły do niej i przytuliły mocno.
- Kochanie, wybacz nam. Wybacz, że nie było nas tam wtedy, by dać Paulowi i Harremu w pysk. Wybacz - płakała Danielle.
- Powiedziałam już Louisowi. Pojechał do Harrego - oznajmiła El.
- To nic nie da. On po prostu uciekł. Stchórzył. Zostawił mnie samą. To koniec rozumiecie?
To koniec.
_______
Od tamtej pory nie widziała się z Harrym ani razu. Wróciła do Cambridge i zdecydowała się urodzić dziecko, tak, jak miała w planach. Danielle i Eleanor odwróciły się od Harrego, ograniczając kontakty do zwykłego 'cześć'. W końcu trzeba było jakoś żyć normalnie, tak, by gazety się o niczym nie dowiedziały. Oczywiście padało mnóstwo pytań odnośnie tego, gdzie teraz znajduje się dziewczyna Harrego itp. Unikali odpowiedzi, więc prasa i telewizja ułożyły sobie tezę, że po prostu zerwali, ale nie chcieli tego publicznie stwierdzać. Lena mieszkała z rodzicami, którzy pomagali jej w czasie ciąży. Co jakiś czas odwiedzali ją Zayn, Liam, Louis i Niall, razem z ich dziewczynami czyli Perrie, Annie, Eleanor i Danielle. Calder i Peazer przyjeżdżały najczęściej, bo przecież obiecały jej pomagać. Kupowały ciuszki, zachowywały się jak przykładne ciocie. Lena była im za to bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Wiedziała, że mogła na nie liczyć i ufała im, że będą jej wierne i dotrzymają słowa.

_____________
Pierwsza część rozdziału XIX. Drugą dodam dzisiaj wieczorem.
Podoba Wam się takie zakończenie? :>
*Klaudia - zaskoczona? ;P

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział XVIII


Puść najpierw tę piosenkę ! ------------------------------------------------->

- Aborcja?! - krzyknęły w tym samym momencie Eleanor i Danielle. - Chcesz je usunąć? - dodała El i wskazała palcem na brzuch Leny.
- To mi się wydaje jedynym rozsądnym rozwiązaniem - stwierdziła dziewczyna i wzruszyła ramionami.
- Nie pozwolimy ci na to. Harry ci nie pozwoli - mówiła Danielle ze strachem w oczach.
- Harry to się o niczym nie dowie - powiedziała Lena na głos, choć później doszła do wniosku, że niepotrzebnie. - Dziewczyny, ja jestem za młoda na dziecko. Mam 20 lat. Dopiero będę zaczynała studia. Nie mogę mieć teraz takiego obowiązku na sobie.
- Może chociaż oddaj do adopcji, albo coś.. ale nie usuwaj ! - przerwała jej Eleanor.
Lena pokręciła przecząco głową.
- Nie mogę się z tobą zgodzić. Boję się, że jak już je urodzę ...
- To nie będziesz miała serca go oddać - dokończyła zdanie Danielle, wpatrująca się w podłogę.
Torres uśmiechnęła się i pokiwała głową.
Siedziały w ciszy, kiedy rozległ się dzwonek telefonu Leny. Spojrzała na wyświetlacz.
"Harry" - odczytała i pokazała dziewczynom.
- Odbierz - odparły zgodnie przyjaciółki.
Zrobiła tak jak kazały. Powiedziała, że wszystko w porządku i zapewniała Harrego, że nie musi przyjeżdżać.
- Tak, wyniki będą dopiero za tydzień, ale nie przejmuj się, już się czuję o wiele lepiej - kłamała do telefonu, a serce kuło ją za każdym słowem. - Do jutra, dobranoc, pa - rozłączyła się.
- Okej. Mam plan Lena. To twoje życie i ty zadecydujesz co chcesz zrobić. Ale postanowiłam, że każda z nas powinna przedstawić swoją opinię na ten temat. Zacznę ja - mówiła Eleanor. - Moim zdaniem. Nie powinnaś usuwać dziecka. To naprawdę złe. Urodź je, a my ci pomożemy. Przecież w sumie to nie mamy żadnych planów na wyjazdy i tego typu rzeczy, więc będziemy na miejscu i możemy ci pomóc. Przynajmniej ja - dodała i przekazała pałeczkę siedzcącej obok niej Danielle.
Kiwnęła głową i zaczęła mówić.
- Jeżeli natomiast nie chcesz naprawdę tego dziecka, to powinnaś najpierw porozmawiać z Harrym i wspólnie powinniście ustalić, co trzeba zrobić. Jeżeli zdecydujesz się na usunięcie - on MUSI - zaakcentowała ostatnie słowo. - Musi - powtórzyła jeszcze ze trzy razy, żeby wzmocnić jego znaczenie. - Musi o tym wiedzieć. To też jego sprawa i na pewno nie chciałby, żebyś go o tym nie poinformowała. To nie jest lalka, nie zastanawiasz się nad tym, czy ją wyrzucić do kosza i kupić nową, czy zostawić na półce. Tu chodzi o życie dziecka. Twojego dziecka. WASZEGO DZIECKA. Ale oczywiście, jeżeli zdecydujesz się je urodzić, co wydaje mi się najlepszym pomysłem, zgadzam się i decyduję się na sto procent, że będę ci pomagać, przewijać, wychodzić na spacery. Zresztą, twoi rodzice i Laura też pewnie będą się chcieli dołożyć - wzięła wdech i ciągnęła dalej. - To nie koniec świata kochanie. Masz nas. Nigdy cię nie opuścimy. A każdy ma prawo do popełnienia błędu. Mogło się to przytrafić i mnie i Eleanor i Perrie. I pewnie postąpiłabyś tak samo - skończyła. - Mam nadzieję - dodała szybko i uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Oczywiście, że tak - odparła Lena i wzruszona wypowiedzią Danielle uśmiechnęła się i przytuliła obydwie dziewczyny. - Strasznie wam dziękuję, że was mam. Gdyby nie to, że tu przyszłyście, pewnie już leżałabym gdzieś w łazience z podciętymi żyłami.
Spojrzały na nią karcąco i zaśmiały się.
- A więc? Co zrobisz? - zapytała Eleanor.
- Najpierw powiem o tym Harremu. Ale raczej nie usunę. To chyba zbyt bolesne dla mnie, jakby się zastanowić. Przecież dużo ludzi stara się o dziecko i nie może go mieć, a ja bym miała je usunąć? Macie rację. To bezduszne. A ja taka nie jestem. Urodzę je/jego, a później oddam w dobre ręce.
- Nie zostawisz? Pamiętaj o tym co ci mówiłyśmy - przekonywała ją Dan.
- Wiem kochane, ale ja i tak chyba nie dam rady. Ale zobaczymy. W końcu będę miała dziewięć miesięcy na zastanowienie się. Chyba, że wcześniej zabiją mnie fanki Harrego, alvo sama Caroline Flack.
- No właśnie. Powiemy o tym od razu światu? - zapytała Calder.
- Nie, nie możemy - odparła Danielle. - Jeżeli Lena zdecyduje się na oddanie dziecka, to po co w ogóle mówić ludziom o tym, że się go spodziewa?
Lena pokiwała głową na znak zgodzenia się ze słowami przyjaciółki.
- Wiecie o tym tylko wy i .. od jutra Harry. Ewentualnie możecie powiedzieć Louisowi, Liamowi, Zaynowi, Perrie i Niallowi. Ale nikomu poza nimi. Trzeba dbać o prywatność.
- Zgoda - odparły i zaśmiały się.
- Wszystko będze dobrze - szepnęła jej do ucha Danielle.

***
Następnego dnia, Lena czuła się już trochę lepiej. Ubrała się w : http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=57439776 i po zjedzeniu śniadania, wybrała się do Harrego, by stawić czoło swoim obawom i powiedzieć mu o najnowszej wiadomości. Jadąc samochodem, obmyślała plany. Co mu powie, jak zachowa się, kiedy go odrzuci. W końcu darowała sobie, bo wiedziała, że nigdy nic nie idzie po naszej myśli, więc nie ma sensu na jakieś opcje a, b czy c. Podjechała pod jego apartament i lekko zdziwiła się, gdy ujrzała więcej samochodów, niż zwykle. Miała już odjechać i odłożyć tę rozmowę na inny termin, ale uznała, że nie może dłużej zwlekać i musi zrobić to tego dnia. Żadnego innego. Wysiadła z samochodu i poprawiła rozpuszczone włosy. Zamknęła auto i udała się do drzwi.
Zadzwoniła dwa razy. Po chwili drzwi otworzył jej rozbawiony Harry.
- Kochanie ! Dzwoniłem rano, nie odbierałaś, wchodź ! - odparł z uśmiechem na twarzy.
"Ciesz się póki jeszcze o niczym nie wiesz" - pomyślała i odwzajemniła gest.
Weszła do salonu, gdzie zobaczyła zgraję nieznanych jej ludzi. Niektórzy siedzieli na kanapie, inni stali przy tarasie. Jedni pili wino, drudzy palili papierosy. Imprezka po całości. Jednak większość była w strojach eleganckich, to Lenę zdziwiło.
- Kochani, to Lena  - odparł Harry i uśmiechnął się znowu. Widać, był w dobrym humorze. - Nie mieliście się okazji poznać jeszcze, a powinniście. - Lena, to jest Emma - moja nauczycielka śpiewu - wskazał palcem na blondynkę popijającą wino. Uśmiechnęła się. - To jest Lou - stylistka, jestem ojcem chrzestnym jej córki. - dodał.
Po kolei wymienił wszystkich, w tym menadżerów całego One Direction, ochroniarzy.
- A co wy tak tu świętujecie? - zapytała, kiedy w końcu Harry dał jej dojść do głosu.
- Zatwierdzenie pracy nad nową płytą ! - wrzasnął ktoś z tłumu.
- Taak ! - krzyknęła reszta głośno i zaczęli się śmiać.
Lena kiwnęła głową i poprosiła Harrego na stronę.
Kiedy znaleźli się już w pokoju obok, Lena wzięła głęboki wdech i zdecydowała się wszystko powiedzieć swojemu chłopakowi, bez względu na konsekwencje.
- Przepraszam, że muszę zepsuć ci twój imprezowy humor. Skłamałam. Wyników nie będzie za tydzień. Już wiem co mi jest.
Wyglądał na naprawdę przerażonego.
- Jesteś na coś chora? Nie martw się znajdziemy lekarstwa ... - zaczął mówić.
- Nie Harry ... - chciała się wtrącić, ale on nie pozwolił jej dość do słowa.
- Znajdę ci dobrego lekarza - ciągnął.
- HARRY STOP ! - przerwała mu, podnosząc ton. - Nie potrzebuję lekarstw.
- Tylko?
- Harry ... ja ... my ... będziemy mieli dziecko.
- CO?! - wrzasnął i upuścił kieliszek.
- Jestem w ciąży - powtórzyła, a oczach pojawiły się jej łzy.
W tym momencie do pokoju wparował Paul, który pełnił wtedy funkcję ich ochroniarza, ale i menadżera w pewnym sensie.
- Co jesteś dziecko? - zapytał zaskoczony i zmarszczył czoło. - Coś ty narobiła?!
Lena spojrzała na Harrego, oczekując od niego pomocy, ale ten nie był w stanie wydusić z siebie słowa.

_____________
Zbliżamy się do końca. Komentujcie ! < 33

Rozdział XVII




- Pojedźmy do lekarza - nalegał Harry, stojąc przed łóżkiem.
- Ale po co? To tylko zatrucie żołądkowe - powiedziała. - Chyba - dodała po chwili.
- Właśnie. Chyba. Zbieraj się, jedziemy - postanowił i otworzył szafę w poszukiwaniu jakichś ciuchów na przebranie.
Zaśmiała się i podeszła do niego.
- Sama się ubiorę.
Wyciągnęła spodnie i bluzkę, dobrała buty. Całość komponowała się w ten sposób :
Zabrała torebkę, do której wrzuciła telefon i gumy do żucia, następnie powoli, z pomocą Harrego zeszła na dół.
               Szli długim białym korytarzem. Wreszcie dotarli do recepcji, przy której siedziała grubsza pani, w błękitnym fartuchu, z okularami na nosie. Poprosili o kartę Leny, a ona przekierowała ich do alejki drugiej, do pokoju numer dziewięć.
- Wejdę sama - powiedziała do Harrego i pocałowała go w policzek.
Zapukała w drzwi, a gdy usłyszała coś na kształt ' proszę ' , nacisnęła metalową klamkę i uchyliła drzwi.
- Więc co się dzieje? - zapytał nieco siwiejący już mężczyzna.
- Właściwie to nie wiem. Od kilku dni kręci mi się w głowie i mam odruchy wymiotne. Do tego dochodzi szybkie bicie serca i nieregularne oddechy - wymieniła, kręcąc się delikatnie na obrotowym krzesełku.
- Zjadła pani coś ostatnio? A może zaobserwowała pani jakąś wysypkę?
- Nie , nic z tych rzeczy. Za to mam ochotę na różne słodkie rzeczy, budzę się nawet czasami w nocy.
Mężczyzna zaczął coś notować w książeczce, przybił pieczątkę i zapytał, czy jest gotowa dzisiaj, by odwiedzić ginekologa. Lena przeraziła się, bo nie wiedziała po co jej wizyta u ginekologa, skoro nie ma to nic wspólnego z wymiotami, ale zgodziła się.
Wyszła z gabinetu i na prośbę lekarza, poczekała przy recepcji.
- Co jest? - zapytał Harry i złapał ją za rękę.
- Muszę iść do innego gabinetu, bo jakieś testy alergiczne chce mi zrobić - skłamała. Wiadomo, nie chciała mówić swojemu chłopakowi o tym, że idzie odwiedzić ginekologa, zwłaszcza, że nie jest to rzecz, którą trzeba się chwalić.
- Słuchaj. Odebrałem telefon od Zayna. Muszę pojawić się natychmiast w klubie. Jest jakaś zadyma. Tłumaczyłem im, że jestem z Tobą, że potrzebujesz pomocy ..
- Nie kochanie. Jedź. Przecież mnie nic nie jest. Zresztą, te badania na pewno trochę potrwają, więc ... najwyżej zorientuj się co jest nie tak i wróć - odparła i odwróciła się, bo usłyszała głos wołającego ją lekarza. - Muszę lecieć - pocałowała go w policzek i poszła w kierunku mężczyzny.
Harry uśmiechnął się i biegiem popędził w kierunku drzwi wyjściowych. Natomiast Lena w tym samym momencie, weszła do gabinetu.
- Proszę się przygotować, a ja za chwilę przyjdę - odparł i wyszedł z pokoju.
Po wykonaniu badania, dziewczyna ubrała się i z niecierpliwością czekała na wyniki.
- Mam dla Pani dobrą wiadomość - odparł i zdjął okulary. Uśmiechnął się. - Jest pani w ciąży.

***

- Co?! To niemożliwe ! - krzyczała w myślach.
W oczach pojawiły się łzy. Podziękowała za wizytę, natomiast lekarz umówił ją na kolejną.
Wyszła z pokoju i marzyła tylko o tym, by zapaść się pod ziemię. Nie wiedziała jak to mogło się stać. Przecież uważali, zabezpieczyli się. Pojechała do domu taksówką, bo Harry pomimo obiecania, nie przyjechał na czas, a ona nie chciała dłużej siedzieć w szpitalu. Przez całą drogę do domu płakała. Kierowca kilka razy pytał co się stało i czy nie potrzebna jej pomoc, ale ona zbywała go cały czas tą samą śpiewką, by nie zwracał na nią uwagi, bo to nic ważnego. W końcu odpuścił, ale czekał aż weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi i dopiero po utwierdzeniu, że jest już bezpieczna, odjechał w swoją stronę.
             Rzuciła się na łóżko i ze złością uderzyła kilka razy w materac. Była kompletnie bezradna. Miała dopiero 20 lat. Całe życie przed nią, a tu ? Wpadka. Dziecko. Koniec świata.
Do tego przyszła obawa, że Harry ją zostawi. Wierzyła, że on taki nie jest, ale jak zna sytuacje z filmów, faceci są tchórzami i uciekają przed obowiązkiem. Skąd mogła wiedzieć, że tu tak nie będzie? Nie miała stuprocentowej pewności. A co powie rodzicom? Co powie na to cały świat, gdy się dowiedzą? Przecież w piątym miesiącu ciąży brzucha nie ukryjesz. Przez myśl przepływały jej przeróżne złe pomysły w tym aborcja. Wiedziała, że to cholernie niedobry czyn i nigdy go nie popierała, ale nie spodziewała się, że los postawi ją w takiej sytuacji, że i ona będzie musiała się nad tym zastanowić. Karciła dziewczyny, które decydowały się na usunięcie dziecka, bo nie wiedziała co to znaczy zajść w ciążę, kiedy jest się tak młodą osobą. Była wściekła na siebie, że pozwoliła, by doszło do takiej sytuacji. Siedziała na łóżku i płakała. Płakała nad swoim losem. Jeszcze niedawno tak cieszyła się ze wszystkiego, bo wydawało się, że będzie dobrze. Że wszystko się ułoży. A tu dupa. Kompletnia dziura. Odchłań. Postanowiła, że zdecyduje się na usunięcie dziecka. W sumie to jeszcze nie dziecko, to płód.
- Jeszcze nic nie czuje ... - tłumaczyła sobie, wybierając numer do Eleanor.
Poprosiła ją, by do niej przyjechała, bo ma poważny problem do obgadania. Calder odłożyła spotkanie z Danielle, która pogniewała się na nią na chwilę, ale kiedy dowiedziała się o co chodzi, uznała, że pojedzie z nią.
Po kilkunastu minutach Lena usłyszała pukanie do drzwi. Zbiegła na dół, ocierając policzki mokre od łez. Uspokoiła się na chwilę, ale kiedy zobaczyła stojące u progu dziewczyny, z lekkim przerażeniem i smutkiem na twarzy, wybuchła płaczem. Nie mogła się powstrzymać, bo znowu przypomniała sobie, że jej życie właśnie się zawaliło, kiedy wszystko się dobrze układało. Eleanor i Danielle wzięły Lenę pod ręce i poprowadziły na kanapę do salonu.
Po kolei pytały co się stało, dlaczego tak płacze. Prosiły ją o odpowiedź, ale ona nie mogła wydusić z siebie słowa. Postanowiły, że poczekają chwilę, aż się uspokoi. Obydwie były wtedy mega przestraszone, dodatkowo nie wiedziały co się stało. A mogło to być wszystko.
Wypadek, coś z jej rodziną. Przez dwadzieścia minut patrzyły na zatracającą się w płaczu Lenę i czekały na to, aż wreszcie coś powie.
- Le, co się stało? - spytała troskliwie Eleanor i spojrzała na dziewczynę.
- Powiedz nam - prosiła Danielle.
- Nie mam po co żyć dziewczny, nie mam - mówiła przez łzy.
- O czym ty mówisz? - mruknęła pod nosem Dan.
- JESTEM W CIĄŻY ! - ponownie wybuchła niepochamowanym płaczem.
Przyjaciółki spojrzały się na siebie momentalnie i zrobiły wielkie oczy. Eleanor zakryła ręką usta. Były w totalnym szoku. Siedząca po lewej stronie Danielle złapała Lenę za głowę i przyciągnęła do siebie, zmuszając dziewczynę do położenia się na niej, po czym zaczęła płakać cicho razem z nią. Eleanor pokiwała głową z niedowierzaniem.
- Lena, jak to? Wiesz już na pewno? - pytała dziewczyna Louisa.
- Byłam dzisiaj u ginekologa. Jaka ja głupia byłam, że nie zorientowałam się, że poranne nudności i spóźniający się okres coś oznaczają !
- Harry wie? - zdobyła się na odwagę Danielle i zapytała o to. Otarła policzki.
Lena pokręciła przecząco głową.
- Trzeba mu powiedzieć - postanowiła El.
- Nie ! - krzyknęła Lena i podniosła się energicznie. - Nie mówcie mu, proszę was.
- Przecież musi się dowiedzieć - ciągnęła Calder. - Nie możesz tego przed nim ukrywać, to też jego dziecko. Czego się boisz?
- Że mnie rzuci ... - pociągnęła nosem.
- No coś ty ! Harry , ani żaden z chłopaków, taki nie jest - zapewniała ją Danielle, która wciąż miała w oczach świeczki.
- Kompletnie zniszczyłam sobie życie - mówiła Lena. - Ale jest jedno wyjście.
Dan i El spojrzały na nią i uniosły brwi do góry miejąc nadzieję na jakiś rozsądny pomysł.
- Aborcja - powiedziała poważnym tonem Lena i czekała na reakcję dziewczyn.

__________
Dobra wszyscy czytelnicy. Sprężamy dupencje i komentujemy, bo jest to jeden z ostatnich rozdziałów. Mogę wam zdradzić, że wszystkie już do końca napisałam, więc teraz będę tylko dodawała po kolei.
Strasznie jestem zadowolonaa *.*

KOMENTUJCIE ! < 33

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział XVI


Lena straciła wiarę w siebie. Wcześniej była przekonana, że Harry ją kocha naprawdę. Ufała mu, wierzyła mu w każde jego słowo. Po rozmowie z Caroline, zaczęła składać wszystko do siebie. Próbowała się postawić na jego miejscu. On ją kochał, ona jego. Jednak nikt nie akceptował tego związku. Musieli się rozstać. Skąd Lena może mieć pewność, że wieczorem Styles nie myśli o niej? Że nie ma ochoty napisać do niej sms'a? Przecież kiedyś coś ich łączyło. Na pewno takie szybkie zerwanie kontaktów, nie było dla nich łatwe. Pozostało porozmawiać szczerze z chłopakiem i mieć nadzieję, że powie prawdę.
       Nudności wróciły. Znowu kręciło się jej w głowie. Teraz już wiedziała dlaczego. To wszystko z nerwów. Za dużo rzeczy działo się nagle. Jej organizm nie wytrzymywał tego psychicznie i fizycznie. Ciągłe latanie do łazienki niezbyt jej pasowało, co było kolejnym argumentem, by porozmawiać z Harrym i wreszcie zakończyć tą szopkę z Caroline Flack. Otarła buzię, umyła zęby i wróciła na łóżko. Wzięła do ręki telefon i napisała sms'a do swojego chłopaka.
Przybył szybciej niż się spodziewała.
- Co jest?! - wpadł do pokoju zdenerwowany i przestraszony.
Otworzyła szeroko oczy, zaśmiała się i uniosła brwi do góry.
- Ale co ma być? Chciałam po prostu porozmawiać... - wyjaśniła i rozłożyła ręce.
- Boję się rozmów z Tobą - odparł, a później złapał ją za rękę i zeszli na dół.
Lena nalała im trochę wina, a Harry usiadł na kanapie.
- Więc? - zapytał i położył rękę na oparciu, podpierając jednocześnie na niej głowę.
Wzięła głęboki wdech.
- Ale przysięgnij, że mnie nie zabijesz...
Zaczął się śmiać, po czym zauważył, że mówiła to całkiem na serio.
- No ok - uspokoił się i przygotował się na wszystko.
- Byłam u Caroline - zaczęła. Zauważyła, że Styles lekko się wzdrygnął, gdyż nie tego oczekiwał. Otworzył buzię, chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna nie dała mu dojść do słowa, tylko ciągnęła swoją wypowiedź dalej. - Porozmawiałam z nią, zapytałam dlaczego to wszystko robi i czego chce. Odpowiedziła mi .. - przerwała i napiła się łyka czerwonego napoju. - Że nadal cię kocha. - Znów chciał jej przerwać, ale ona nie dawała za wygraną. - Opowiedziała mi też, jak to z wami było. Kochaliście się nawzajem, ale rodzina i znajomi nie akceptowali waszego związku i z przymusu musieliście zerwać. Niall obraził ją tym, że zmarszczki nie mogą być gorące - zaśmiała się, ale po chwili wróciła do poważnego tonu, zwracając uwagę na to, że nie chce niepotrzebnie ranić Harrego. - Przepraszam, mogłam tego nie mówić. Nie wiem po co to zrobiłam, ale wracając do tematu. Na koniec stwierdziła coś, co zaczęło mnie samą, po dłuższym zastanowieniu się, nurtować. Może .. ty ją nadal kochasz? W końcu była dla ciebie kimś ważnym, a musieliście się rozstać ze względu na otoczenie, a nie dlatego, że przestaliście coś do siebie czuć. A ja wiem, że jeżeli kogoś darzy się naprawdę silnym uczuciem, to z dnia na dzień nie da się o nim zapomnieć. Teraz proszę cię o szczerość. Powiedz mi ... czy ty dalej ją kochasz? - przełknęła głośno ślinę i z niecierpliwością czekała na odpowiedź chłopaka. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Tego się po tobie nie spodziewałem - powiedział w końcu i spojrzał na nią.
"Co?!" - pomyślała i postanowiła powiedzieć to na głos.
- Co?! Jak to? O czym ty mówisz?
- Uważasz, że naprawdę taki jestem? Że chcąc pozbyć się miłości do jednej, umawiam się z drugą?
- Nie, wiesz, że nie o to mi chodziło... - zaczęła się tłumaczyć.
- Ile razy powiedziałem ci, że cię kocham? - zadał jej pytanie i zacisnął zęby.
Poruszał nerwowo zwisającą z kanapy stopą.
- Mnóstwo. Wiele razy - odpowiedziała.
- A jednak ty i tak wierzysz w słowa Caroline.
- Nie Harry, to nie tak. Ja po prostu chcę cię zrozumieć. Mówię - wiem, że nie łatwo jest zapomnieć o swojej wielkiej miłości ...
- Ale ja już o niej zapomniałem ! Bo mam ciebie ! - przerwał jej. - Myślałem, że mi ufasz, wierzysz mi. Widocznie tak nie jest. Nie wiem po co tam w ogóle poszłaś.
- Chciałam ci pomóc, zapytać, co chce od ciebie.
- I czego chce? - był bardzo zdenerwowany. Oddychał szybko i nieregularnie.
Zapadła cisza. Lena przechyliła kieliszek i w końcu mruknęła pod nosem.
- CIEBIE.
Wstał z sofy i podszedł do okna. Oparł się rękoma o parapet.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- A ty? - odpowiedziała pytaniem. - Może ...ty chcesz do niej wrócić?
- NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ ! - krzyknął. - Lena, dziewczyno, kocham tylko ciebie rozumiesz?! TYLKO CIEBIE ! Jak możesz myśleć, że jestem z tobą, tylko po to, żeby ludzie się mnie nie czepiali?! Wierzysz jakiejś kobiecie, której nie znasz, zamiast swojemu chłopakowi ?
Przecież dobrze wiesz, że ona zrobi wszystko, żeby zepsuć nasz związek. I powoli się jej to udaje, a ty jeszcze jej teraz pomogłaś.
Łzy mimowolnie płynęły po policzkach Leny. Harry zmieszał się, zrozumiał, że przesadził i niepotrzebnie tak wybuchł. Podszedł do niej. Stała w kuchni, odwrócona tyłem do salonu, a przodem do kuchennego blatu. Twarz schowaną miała w dłonie. Trzęsła się. Nadmiar emocji znów ogarnął jej ciało. Objął ją od tyłu i pocałował w szyję, po czym położył głowę na jej ramieniu. Pociągnął nosem, by wiedziała, że dla niego to też nie jest proste.
- Przepraszam - szepnął jej do ucha. Nie powinienem był.
Pokręciła przecząco głową.
- Masz rację. Nie wiem po co do niej poszłam, po prostu chciałam ci pomóc. Nam pomóc. Mam dość jej gierek i tego, że cały czas masz przez nią problemy i chodzisz zdołowany. Chciałam tylko zrobić coś, by wreszcie jej przeszkodzić. Miałam nadzieję, że zażąda kasy, nie wiem, sławy... rozgłosu. A ona chciała ciebie. Zapytała mnie, czy jestem w stanie jej to dać.
- A ty? Co odpowiedziałaś? - stali wciąż w tej samej pozycji, jednak teraz dłonie Leny, spoczywały na rękach Harrego, które specione były na jej podbrzuszu.
- Że nigdy jej na to nie pozwolę - powiedziała i odwróciła się do niego. - Przecież cię kocham. Najmocniej na świecie.
Przytuliła go mocno.
- Bardziej mnie ściśnij ! Jeszcze wyciśnij ze mnie flaki ! - zażartował. Nachylił się i musnął jej usta. - Ja też cię kocham. - dodał i ponownie ją pocałował.
- To co robimy z Caroline?
- W końcu jej przejdzie. Znajdzie swoje życie i da nam spokój. Idziemy na kolację? - zaproponował.
- Okej ... - odparła, ale nagle poczuła bulgotanie w żołądku. - Przepraszam - powiedziała i pobiegła do łazienki.

_____________
Wiem co myślicie, i zapewne macie rację.
Przeczytałaś/eś? - Skomentuj proszę! :))
Możecie pozostawić tutaj linki do własnych blogów, a ja je przejrzę później :> - Ada.